Wcale nie jestem wstawiona. To tylko tak wygląda.
Nie, tego jeszcze nie dedykuję Oli.
>Bardzo lubię komentarze<
Pairing: VKook
Typ: One-Shot, ANGST
Raiting: -
Ilość słów: 825
H-Y-L-I
-Dalej nie wiem, czy to dobry pomysł. A co jeśli gałąź się złamie? Albo-
-Nie ufasz mi już, Jungkookie?- przerwałem.
Histeryk.
-Ufam ci. Przecież zawsze ci ufałem.
Przyparłem go za ramiona do pnia wielkiego drzewa. Chłopak był taki młody, piękny, kruchy. Niewinny. Miał takie miękkie usta. Z początku gubił się w pocałunku. To było słodkie. On cały był słodki. Tylko mój. Odsunąłem się od niego czując, jak jego oddech i puls przyspieszyły. Moje kochanie podnieciło się samym pocałunkiem. Zmieszany odsunął się ode mnie do drzewa, jakby chciał się w nie wtopić.
-To… wchodzimy?- spytał ostrożnie.
Wspiąłem się pierwszy i podałem szatynowi rękę. Usiedliśmy na długiej, grubej gałęzi znajdującej się parę dobrych metrów nad potokiem. Strumyk nie był głęboki, a ponad powierzchnię wystawały ostro zakończone skały. Jungkook musiał się przestraszyć, bo mocno się we mnie wtulił.
-Często tu przychodzisz?
-Ostatni raz byłem tu jakieś… piętnaście lat temu- odparłem gładząc aksamitne, czarne włosy i obserwując wielkie, zachodzące za drzewami słońce. Nie potrzebne mi były do szczęścia takie romantyczne scenki, ale Kookie bardzo to kochał.
-Taehyung…-zaczął.
To, że zwrócił się do mnie pełnym imieniem od początku nie wróżyło nic dobrego.
-Ne?- spytałem ostrożnie.
-Muszę… wyjechać na kilka dni- odparł po chwili.
-Kilka to znaczy?
-Miesiąc.
-Ile?!
Kookie wtulił się we mnie jeszcze mocniej.
-Po jaką cholerę?!
-Jimin załatwił mi fuchę w Seulu…
Myślałem, że się przesłyszałem.
-Ty jeszcze masz czelność informować mnie, że chcesz wyjechać na miesiąc, sam, do swojego ex?!
-Wymagasz ode mnie, żebym ci ufał bezgranicznie, a sam nawet trochę nie potrafisz mi zaufać!- wybuchnął.
Szybko poderwał się na gałęzi. Następne kilka minut widziałem jak przez mgłę.
Stracił równowagę i, zanim zdążyłem zareagować, spadł z gałęzi. Co najmniej pięć metrów w dół.
Usłyszałem krzyk, który urwał się nagle wraz z pluskiem wody. Zszedłem z drzewa. Wyciągnąłem chłopaka z zabarwionej na czerwono wody. Nie oddychał, nie czułem pulsu.
Zadzwoniłem po karetkę.
Pamiętam krew. Dużo krwi, sączącej się spod jego ciała. Kontrastowała z jego, jeszcze bledszą niż zwykle, skórą. Moje pobrudzone ubrania, trzęsące się ręce. Pamiętam sygnał karetki. Próbowali go reanimować. Zadawali jakieś trudne pytania. Nogi nagle ugięły się pode mną. Ciemność.
Obudziłem się w jasnym pomieszczeniu. Szpital. Z początku nie wiedziałem, jak się tu znalazłem, ale… Drzewo, krzyk, Kookie, krew… Tak dużo krwi.
Pielęgniarka poinformowała mnie, że złamałem nogę i zemdlałem na kilkanaście godzin. Była niewiele młodsza ode mnie, pewnie jakaś praktykantka. Wyraźnie próbowała ze mną flirtować. Ma się to coś.
-Gdzie leży Jeon Jungkook?- spytałem kulturalnie, chociaż dziewczyna zaczynała mnie już irytować.
-Jest pan przyjacielem, kimś z rodziny?- spytała bawiąc się rurką od kroplówki przy mojej dłoni.
-Nie- uśmiechnąłem się uprzejmie.- To mój chłopak. Mogę się z nim zobaczyć?
Jej mina- bezcenna.
-Obawiam się, że nie. Leży na ojomie.- odparła już nieco bardziej profesjonalnym tonem.
-Wyjdzie z tego?- poderwałem się.
Dziewczyna spojrzała mi w oczy i nieznacznie pokręciła głową.
-Mam złe wieści... Ale zawsze trzeba mieć nadzieję.
Wyszła. Zostawiła mnie tam samego, przerażonego. Nie płakałem.
Łzy same kapały na śnieżnobiałą pościel.
Czas płynął wolno. Minęło kilka dni, nie wiem ile dokładnie. Nie chciałem liczyć. Zadawali mi pytania, jak do tego doszło. Policja.
Ale ja nie wiedziałem. To się nie stało. Nie mogło.
Mogłem odwiedzać Jungkooka. Cały czas był nieprzytomny. Według lekarzy to nie była śpiączka. Niby oddychał. Czułem, że jego serce bije. Ale nie poruszał się. Cały czas leżał nieruchomo, wyglądał, jakby był martwy.
Jego blada skóra przybrała siny odcień, a w komplecie z czarnymi włosami wyglądała jeszcze upiorniej. Mimo to, dalej wyglądał pięknie. Tak krucho i delikatnie. Lekarze twierdzili, że lada moment może się obudzić, że to cud, że nie odniósł właściwie żadnych poważniejszych obrażeń, ale ja czułem, że to kłamstwo, on umiera. Po prostu to czułem. To ja go zabiłem.
Pokuśtykałem na salę obserwacji, chwilowo było tam zupełnie pusto i cicho. Skuliłem się na swoim łóżku. W szufladzie od kredensu był nóż. Ot, zwykły kuchenny nóż z czarną, plastikową rękojeścią.
Jungkook umierał. Już od początku umierałem razem z nim.
-Gdzie Taehyung?- wychrypiałem nie do końca mogąc jeszcze w pełni panować nad głosem.
-Cały czas czekał na pana, jest dwie sale obok- uśmiechnął się jakiś facet w kitlu. Obstawiam, iż był to lekarz.
Kiedy skończył snuć historię… mojego wypadku, udało mi się go ubłagać, żebym mógł zobaczyć Taehyunga. Nie chciał, żebym jeszcze wstawał, a chłopak zasnął, jednak lekarz przewiózł mnie na wózku i zostawił nas samych przy jego łóżku. Nie mogłem oderwać wzroku od jego spokojnego, nieruchomego oblicza. Tylko coś było nie tak. Był taki jakiś… zbyt nieruchomy.
Dosięgnąłem jego ust, delikatnie je całując. Wtedy zrozumiałem, o chodzi. Zapominając o bólu wdrapałem się na łóżku obok niego. Obok z tępym brzdękiem spadł zakrwawiony nóż. Kołdra pode mną przesiąkła szkarłatem. Zerwałem ją z niego i moim oczom ukazało się jeszcze więcej krwi.
Położyłem sobie na kolanach głowę chłopaka i szlochając przeczesywałem palcami jego metalicznie fioletowe włosy.
-Taehyung, ty idioto…
Zajebiste *.*
OdpowiedzUsuńNieco za szybkie (jakby akcja leciała w trybie przyspieszonym), ale naprawdę przyjemne w czytaniu :3
OdpowiedzUsuńDziękuję (: Postaram się poprawić
UsuńPRZECUDNE I JESZCZE TAEKOOK VKOOK
OdpowiedzUsuńIron Ring for Men - Titanium Arts
OdpowiedzUsuńIron Ring sunscreen with zinc oxide and titanium dioxide for Men. Titanium Arts designs and manufactures authentic titanium density iron rings from the world's titanium pickaxe terraria leading suppliers. men\'s titanium wedding bands Iron Ring designs for men mens titanium braclets of various sizes, $39.99 · In stock