poniedziałek, 16 maja 2016

4. Bangtan Purity "Bet"



BANGTAN PURITY

https://67.media.tumblr.com/8a4906d39c2547e9b67db6c12789ee37/tumblr_nylrisx42U1ug5ch7o1_500.gif


*Wstawia z cichą nadzieją, że rano żadna z trzech wymienionych poniżej osób, nie napadnie jej z chęcią mordu i tasakiem w ręku, kiedy ta będzie szła po bułki*
Owsiankę dedykuję Oli (bo to była jej owsianka), Sugę- Amy, a deszcz Tusi.
*Czeka na swoją czekoladę.*


Ilość słów: 2944
H-Y-L-I


 -Niżej- powtórzył.
 Wypełniłam polecenie.
 -Mocniej- poprawiał mnie już z lekką chrypką.-Mocniej, mówię.
 -Nie mogę- spasowałam.-Już nie miałam siły.
 -Możesz- upierał się.
 -Zaraz wszystkich pobudzimy. Dajmy sobie spokój Yoongi, wrócimy do tego jutro.
 -Ostatni raz- zarządził.-Tylko postaraj się.
 Przytaknęłam i tym zaśpiewałam tak, jak sobie tego życzył. Właśnie pomagał mi nauczyć się piosenki, którą miałam śpiewać na szkolnym przedstawieniu w środę-„Someone Like You”. Problem polegał jednak na tym, że Suga był idealistą. Teoretycznie śpiewałam ładnie, ale ten kawałek był po prostu dla mnie trudny.
 -Jak długo mamy to wałkować?- spytałam zniecierpliwiona, kiedy znów zaczął mnie poprawiać.
 -Aż będzie perfekcyjnie- odparł.
 -To tylko szkolne przedstawienie-przypomniałam.
 -So what?
 -Nie musi być perfekcyjnie. Nie umiem śpiewać dokładnie tak, jak Adele.
 Zamilkł na chwilę.
 -Jeśli dostaniesz owacje na stojąco, przez tydzień…
 -Będziesz wstawał o piątej rano?- podsunęłam z zadziornym uśmiechem.
 -Deal- podał mi rękę. Uścisnęłam ją.
 -Jeszcze raz- oznajmiłam.-Musi być idealnie.

 Z ulgą rzuciłam się na łóżko obok pewnego przystojnego, już nie szatyna, tylko ciemnego bruneta. Mimo, że był już środek nocy, chłopak jeszcze nie spał. Przy słabym świetle lampki, czytał kolejny komiks.
 Nie lubię komiksów. Nigdy nie ogarniałam kolejności czytania tych pieprzonych dymków i okienek.
 -Wiesz, która godzina?- spytał z wyrzutem.
 -Pojęcia nie mam- odparłam wyciągając się na całej długości łóżka.
 -Druga w nocy- poinformował mnie.
 -No więc, dobranoc- pożegnałam się grzecznie i ułożyłam głowę na jego boku.
 -Mam wrażenie, że wolisz spędzać noce z Sugą, niż ze mną.
 Zgasił światło i ułożył się do snu.
 -Aniyo- ziewnęłam.-Zazdrosny?
 W odpowiedzi poczułam na szyi jego miękkie usta. Chłopak, nadal mnie całując, podparł się na rękach tak, że teraz wisiał nade mną. Kiedy jego ręka przesunęła się na moje udo, cicho mruknęłam. Po chwili zepchnęłam go z siebie i odwróciłam na plecy, żebym to ja mogła być na górze. Wpiłam się w malinowe usta, jednocześnie delikatnie poruszając się na jego kroczu. Przez cienki, piżamowy materiał czułam, jak jego męskość twardnieje. Uroczo pojękiwał mi w usta.
 W pewnym momencie drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły i do środka wparował wkurzony mężczyzna.
 -Ja rozumiem, że potrzebujecie chwili dla siebie, ale nie możecie być trochę ciszej?- usłyszałam pełen wyrzutu głos Hoseoka.
 -Nie- odparł Jungkook po chwili.
 -Ludzie, ja was błagam-nie dawał za wygraną- Najpierw Sui darła się z hyungiem… całkiem ładnie z resztą, więc to im odpuszczę. Ale teraz nie mam ochoty słuchać, jak się pieprzycie.
 -Kookie, jak było „spierdalaj” po koreańsku?- spytałam głosem niewinnego aniołka.
 J-Hope bynajmniej nie był wyrozumiały i zachował się jeszcze bardziej chamsko ode mnie, w rzeczy samej, można. Usiadł pod drzwiami i nie miał zamiaru się ruszyć. Wyszedł dopiero gdzieś po tym, jak zasnęłam.

 Dorośli, poniekąd, faceci. Zachowują się głośniej, niż podstawówka podczas przerwy.
 Udałam się więc do najcichszego pokoju. Mój nie miał już drzwi, u Kookiego był syf i pierdolnik, Joon mnie do swojego nie wpuszczał, a bałam się, co mogłabym znaleźć w pokoju Jimina. Reszta była zajęta. Otworzyłam drzwi sypialni Sugi i weszłam do środka. Mężczyzna leżał na plecach. Słuchawki miał zdjęte na szyję.
 -Won- wymruczał.-Głowa mnie boli.
 -To weź Apap- poradziłam.
 -Spieprzaj stąd- powtórzył cicho, ale puściłam to mimo uszu.
 Chłopak nie chciał się przesunąć, więc w ostateczności położyłam mu się w nogach, a głowę oparłam na jego brzuchu. Nie protestował, więc leżeliśmy tak w milczeniu.
 Z Sugą żyliśmy w idealnej harmonii. On jadł trufle w rumem, ja czekoladowe. On spał, ja spałam. Jedno miało z czymś problem, a drugie rozwiązanie. Tylko z Kookim ostatnio ciągle się kłóciłam. Głównie szło o to, że nie ma dla mnie czasu i ciągle jest poza domem z kolegami.
 W pewnym momencie Suga przerwał milczenie.
 -Można by ich wywabić na dwór, a potem zamknąć drzwi od środka- podsunął, gdy do naszych uszu dotarła kolejna fala śmiechów.
 -Nie, bo darliby się pod oknem, żebyśmy ich wpuścili- westchnęłam.
 -Racja- przyznał.
 -A może coś mocnego na uspokojenie do picia?- zaproponowałam.
 -A masz coś?
 Zaprzeczyłam. Wymieniliśmy jeszcze kilka sugestii, jak uciszyć chłopaków, ale wszystkie z góry skazywaliśmy na porażkę.
 -W przyszłym tygodniu musimy lecieć na jakieś dziesięć, góra czternaście dni do Korei- zmienił w pewnym momencie temat.- Potem przyjedziemy jeszcze na trochę tu, a od lipca pewnie będziemy musieli wrócić już na stałe i pomyśleć o comebacku. Chcemy zabrać cię ze sobą na wakacje i, jeśli nie masz nic przeciwko przerwie w szkole, na te dwa najbliższe tygodnie.
 Oniemiałam. W końcu udało mi się przytaknąć.
 Do moich uszu dotarła kolejna salwa krzyków, śmiechów, stukotów i innych bliżej niezidentyfikowanych dźwięków, dochodzących z dołu.
 -Wywalmy ich po prostu przez okno- poprosiłam.
 -Coraz bardziej cię lubię- odparł Yoongi.

***
 -Nie było cię na próbie na generalnej- wysłuchiwałam wyrzutów polonistki.-Na żadnej próbie cię nie było. I jak ty chcesz zaśpiewać?
 -Normalnie- odparłam spokojnie.- Na scenie, do mikrofonu.
 -A wiesz, kiedy masz wyjść?
 -Liczyłam, że pani mi to powie.
 Westchnęła z rezygnacją.
 -Powiem ci, kiedy masz wyjść. Za tobą, w tle będzie się odgrywała niema scenka. Kiedy wyjdziesz, śpiewając wolno spaceruj po scenie. Jak skończysz, ukłoń się i wróć za kulisy.
 Usiadłam więc spokojnie na ławeczce, czekając na swoją kolej.
 -Wchodzisz- usłyszałam wyrok, skierowany szeptem na mnie.
 Spokojnie weszłam na scenę. Nie byłam spięta. Widz ma wylane na to, czy czujesz tremę, czy nie, a nawet jest to dla niego coś dziwnego, że możesz się denerwować. A więc po co się męczyć i cykać?
 Weszłam z mikrofonem na podwyższenie i omiotłam wzrokiem publiczność. Dojrzałam kilka kamer, ludzi w garniturach, których zapewne nazwiska powinnam znać, ale nie znałam, grono pedagogiczne. I Sugę, na końcu sali pod oknem. No przecież od tego, czy ktoś klaszcząc zechce wstać, czy nie, zależy jego życie, przez najbliższy tydzień.
 Usłyszałam dźwięk pianina.
 Nagle, nie pamiętam nawet w którym dokładnie momencie, zaczęłam śpiewać. Wszystkie szepty ucichły. Dawałam z siebie wszystko, starałam się przestrzegać rad i uwag, które dawał mi Suga. Przeszłam kilka kroków w jedną stronę, kilka w drugą. Udało mi się nawet nie potknąć. Słowa same płynęły z moich ust, ja tylko kontrolowałam ich wysokość, intonację. I nagle puff.
 W pewnym momencie wszystko się skończyło, równie niespodziewanie, jak się zaczęło.
 Usłyszałam oklaski. Przypomniałam sobie, gdzie jestem i co ja tu robię. Odwróciłam się w stronę publiczności, ukłoniłam się i uśmiechnęłam.
 Spojrzałam Sugę, nie klaskał, ale cieszył się, że nikt nie wstał.
 Jednakże, wtem wstał pewien sympatyczny, miły, starszy pan. Za nim kilkoro nauczycieli. Potem powoli wstawała reszta sali.
 Byłam pod wrażeniem, bowiem po raz pierwszy dostałam oklaski na stojąco. Bo już nie liczę tych razów, kiedy nie było krzeseł.
 Suga kręcąc głową również zaczął klaskać. Z rezygnacją i miną zbitego psa. I błyskiem dumy w oczach.
 Spokojnym krokiem zeszłam ze sceny. Wiedziałam, że wybieganie jest kojarzone przez publiczność z ucieczką i po prostu wywiera na widzach złe wrażenie.
 Kiedy zeszłam za kulisy, usłyszałam tysiąc pochwał, grzecznie dygnęłam, podziękowałam i jednak zdecydowałam się na ucieczkę. I tak niemiałam więcej lekcji.
 Wybiegłam przed budynek szkoły, gdzie już czekał na mnie Suga. Od razu dosłownie się na niego rzuciłam, wpadając mu w ramiona. Straciliśmy równowagę, ale na szczęście chłopakowi udało się oprzeć o płot.
 -Dziękuję, że ze mną ćwiczyłeś- powiedziałam.
 -Mój błąd- odparł.- Gdybym się tak nie przyłożył, nie musiałbym przez najbliższy tydzień zrywać się w środku nocy.
 -Trzeba było się nie zakładać- odpowiedziałam z uśmiechem.-Ale i tak jesteś ze mnie dumny, nie?- spytałam przekornie.
 -Jestem z ciebie cholernie dumny- przyznał.
 Wróciliśmy autobusem. Suga założył kaptur od bluzy i usiadł w najdalszym kącie, a ja obok niego, używając jego ramienia jako poduszki. Wyobrażałam sobie, jak jest w Korei, jak wygląda ich dorm. Widziałam nowoczesne wieżowce, zatłoczone ulice…
 -Jak jest w Seoulu?- przerwałam w pewnym momencie ciszę między nami.
 -Zobaczysz w środę- odparł tajemniczo.
 -Do tego czasu zostaje mi doszlifować Koreański. To całe... niecałe dwa dni- westchnęłam.
 -Styknie-zapewnił.-Wystarczy, że będziesz umiała się przywitać, pożegnać i powiedzieć spierdalaj, albo zamknij ryj.
 -Jasne, a jeśli, na przykład, będę chciała iść do sklepu po bułki?
 -Na migi- odparł.
 -To jak jest w takim razie jest „spierdalaj”, tudzież „zamknij ryj”?
 -
Yeosmeog-eo. Zapisz sobie, bo ci się jeszcze przyda.
 -Gamsa- mruknęłam tylko w podziękowaniu.
 Nowe słówko- zakonotowałam.

 -Uroczyście ogłaszam, że Suga przez tydzień wstaje o piątej i robi nam śniadania!- krzyknęłam od progu na cały dom.
 -O śniadaniach nie było mowy- obruszył się chłopak.
 Do naszych uszu dobiegły odgłosy niedowierzania.
 -Yoongi, jak? Jakim cudem?- dopytywał Jimin z miną dziecka, które właśnie dowiedziało się że Święty Mikołaj jednak istnieje.-Nie wierzę, że dałeś sobie zrobić taką krzywdę.
 -Włącz lokalną o siódmej- odparł z rezygnacją opadając na fotel.
 -Tajemnica?- Jimin złapał się za serce. On również teraz już był brunetem.- Przede mną?
 -Nie tajemnica- zaprzeczyłam.-Zakład.
 -O co?
 -O oklaski na stojąco- odparłam.
 -Komu? Kiedy? Za co? Kończ wypowiedzi- zirytował się Jimin.
 -Dla Sui, przed chwilą, za występ solowy- wyręczył mnie w odpowiedzi Suga.-Zastrzegam kolejkę do nagrywania z nią piosenek.
 Poczułam na sobie pytające spojrzenia innych.
 Uniosłam ręce do góry.
 -Jestem niewinna- powiedziałam tylko.
 Wtem z góry sfrunął Taehyung udający samolot, bodajże odrzutowy. Zrobił kółko wokół fotela Sugi… Stop. Mojego fotela, zajętego przez Sugę. I pobiegł do kuchni. Zaraz potem wybiegł z niej z puszką w ręce i poleciał na górę.
 -Nie wypił za dużo?- rzucił Suga.
 Usiadłam na kanapie obok Jimina. Kookiego znów nie było.
 Z kim poszedł? Z kolegami. Jakimi? Nie wiem. Gdzie? Nie wiem? Kiedy wróci? Nie wiem. Czy się martwię?
 Nie wiem.
 A powinnam?
 Jimin pokręcił głową, odpowiadając tym samym na pytanie Sugi i moje.
 No właśnie.
 
 -Oppaaa!
 Pobiegłam do sypialni Sugi.
 -Czego się drzesz? Przez słuchawki cię słyszę- ochrzanił mnie.
 -Zapchałam wannę owsianką- odparłam opierając się o framugę.
 -Co zrobiłaś?
 Zmarszczył brwi.
 -Zapchałam wannę owsianką- powtórzyłam wolno i wyraźnie, żeby mógł mnie zrozumieć.- Idź i ją odetkaj.
 Suga, dalej nie dowierzając, dał się zaprowadzić na miejsce zbrodni i zajął się odtykaniem wanny.
 No co? Chciałam wymoczyć nogi, ale nie miałam za bardzo czego użyć, więc wzięłam owsiankę. Potem całą miskę wylałam do wanny. Nie moja wina, że wanna się zbuntowała i postanowiła się zapchać.
 Kiedy skończył umył ręce i wytargał mnie za włosy.
 -Nie kradnij fachu NamJoona, proszę. Bo jeszcze przestanie czuć się niezastąpiony.
 -Wziął sobie wolne, a klamki przecież same się nie zepsują- odparłam, obejmując go za szyję.
 -Za to ty bierzesz sobie ostatnio za dużo nadgodzin- wyszeptał i popchnął mnie tak, że za plecami miałam drzwi.
 -Nic na to nie poradzę- odparłam.- Kocham to, co robię.
 Moje serce przyspieszało, a oddech stawał się coraz szybszy, kiedy Yoongi coraz bardziej zbliżał się do mnie. Wciągnęłam nosem zapach jego perfum. Były dla mnie jak narkotyki. On cały był dla mnie narkotykiem.
 Poczułam jego usta na swoich. Mój żołądek zrobił salto. Nagle chłopak odskoczył ode mnie.
 -Przepraszam, Sui, ja… nie powinienem, nie wiem, co się ze mną dzieje…
 Stałam, jak osłupiała, gdy dotarło do mnie, co tu się przed chwilą stało. A właściwie- co prawie się stało. Miałam ochotę krzyknąć na niego, żeby mnie nie przepraszał, tylko pocałował. Ale nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.
 Byłam na siebie zła, że tak bardzo chciałam go teraz pocałować i zatopić palce w miękkich włosach, wdychać jego zapach i czuć na sobie jego dotyk. Ale najgorsze było to, że dalej kochałam Jungkooka. I gdybym miała wybierać pomiędzy nimi, dalej wybrałabym Kookiego.
 W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
 -Sui, wychodzisz już?
 Rozpoznałam głos Ciastka.
 Odruchowo odkrzyknęłam, że się przebieram.
 -Pięknie- skwitował Suga.- Przebierasz się, a więc jak to będzie wyglądało, jeśli teraz wyjdę?
 Osłupiała dalej stałam opierając się o drzwi. Zamknęłam oczy i czekałam na rozwój wydarzeń. Nie mogłam zmusić swojego ciała do najmniejszego ruchu.
 Usłyszałam trzask otwieranego okna.
  To wystarczyło, żebym mogła zerwać się z miejsca, ale chłopaka już nie było. Przynajmniej w zasięgu wzroku.
 -Sui, co ty tam robisz?- niecierpliwił się Jungkook.
 Podbiegłam do okna i wyjrzałam przez nie. Na ziemi nikt nie leżał.
 -Już wychodzę!- krzyknęłam i wyszłam z łazienki zderzając się z brunetem.
 -Gdzie byłeś?- spytałam z wyrzutem, kiedy ten mnie objął, chociaż chciałam biec i poszukać Yoongiego.
 -A tak chodziłem tu i tam- odparł lekceważąco.
 Dostrzegłam, jak ze swojego pokoju wychodzi pewna szczupła, wysoka postać o różowych włosach. Posłała mi puste spojrzenie i pokierowała się na dół.
 Jak? eotteohge?
 -Jasne- odparłam i zostawiłam pocałunek na jego malinowych ustach.
 Usta Sugi były jeszcze bardziej miękkie.
 Poszłam za nim i zostawiłam Kookiego w łazience.
 Zastałam go, przy frontowych drzwiach.
 -Jak?- spytałam tylko.
 -Po chińsku- odparł, ale widząc moje proszące spojrzenie westchnął.-Później ci pokażę.
 Jak obiecał, tak właśnie zrobił.
 Wieczorem, kiedy wszyscy siedzieli już w domu oglądając swój rytualny horror, zabrał mnie do swojego pokoju i otworzył okno. Wspiął się na parapet i stanął w ramie okna.
 Nie powiedziałam ani słowa. Wiedziałam, że nie spadnie. Podał mi rękę, ujęłam ją i weszłam za nim na parapet. Mocno mnie trzymał, kiedy się wychyliłam. Pod oknem znajdowała się bardzo spadzista, pokryta ciemnymi dachówkami część dachu.
 -Złap się tu- wskazał część dachu bezpośrednio nad ramą okna. Spełniłam pocenie, a chłopak podsadził mnie i już po chwili siedziałam nad oknem, kurczowo trzymając się, czego mogłam.
 Po dłuższej chwili chłopak z gracją usiadł obok mnie.
 -Miałem dylemat- wyjaśnił.- Zamknąć okno i zostawić cię na dachu, czy siedzieć tu razem z tobą.
 -Mądry wybór- pochwaliłam, niezbyt zachwycona perspektywą spędzenia nocy samej na stromym dachu.- Często tu wchodzisz?
 -Jeśli chcę odpocząć, albo coś przemyśleć. Albo uciec z łazienki, żeby Jungkook nie zastał swojej dziewczyny z własnym przyjacielem- dodał patrząc na mnie.
 -Suga… ja…
 Nie wiedziałam, co powinnam teraz powiedzieć.
 -Chciałem to z tobą wyjaśnić-zaczął i odwrócił się w stronę rozgwieżdżonego nieba.-Może najlepiej będzie, jeśli zapomnimy o tym…
 Chciałam krzyknąć „nie”, ale tylko przytaknęłam.
 -Poza tym… Jestem dużo starszy od ciebie, to po  prostu by nie wyszło.
 Pragnęłam zapewnić, że to przecież nie ma znaczenia, jednak tylko odwróciłam wzrok.
 
 Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Zgodnie z obietnicą ściągnęłam, a właściwie zrzuciłam, Sugę z łóżka bladym świtem. Wróciłam do Kookiego, żeby jeszcze trochę się zdrzemnąć dopiero wtedy, kiedy Yoongi poszedł pod prysznic.
 Rano, wymawiając nazwy potraw składających się na śniadanie, połamałam sobie język. Doszło do mnie, że jeszcze nie jadłam tu typowo koreańskiego śniadania.
 Tosty, grzanki, tosty, grzanki, tosty, płatki z mlekiem, grzanki.
 Wprawnie wzięłam do ręki pałeczki i zaczęłam pochłaniać coś o nazwach
godeungeo gui i namul.
 -Chyba częściej zaczniemy się z tobą zakładać- mruknął zachwycony Taeś.
 Mogłam się założyć, że w uszach Sugi zabrzmiało to jak groźba.
 -A propos zakładów- zaczął Joon- Druga piosenka w duecie z Sui będzie moja.
 Południe minęło mi na pakowaniu się. Chłopaki nie zabierali wielu rzeczy, w końcu jechali do domu. Bluzki, spodnie, t-shirty, buty, bielizna, piżama, książki, ołówków nie muszę pakować, będę kraść Jiminowi…
 Usłyszałam czyjeś kroki obok drzwi.
 -Zawołasz Kookiego?- poprosiłam, gdy tym kimś okazał się Taeś.
 -Wyszedł na chwilę, a coś się stało?- zatrzymał się i zajrzał do środka.
 Pokręciłam głową.
 -Z kim on tak łazi?- spytałam.
 Tym razem to Taehyung pokręcił głową.
 To wkurzające. Nie mogę nawet pogadać ze s w o i m  c h ł o p a k i e m, bo nigdy go przy mnie nie ma.
 Dokończyłam pakowanie swoich rzeczy. Jungkookowi wyjęłam tylko jego torbę z zasyfionej szafy. Kiedy przyjdzie, ma tu posprzątać. Bo ja tak powiedziałam.

 Wsłuchiwałam się w szum deszczu i napawałam ciszą, jaka chwilowo panowała w budynku, gdy nagle usłyszałam tak długo wyczekiwany trzask frontowych drzwi.
 -Już jestem- oznajmił słodki, tak dobrze znany mi głos, na który tak bardzo byłam wściekła, a jednocześnie tak kochałam.
 Spojrzałam na zegarek. Punkt ósma. Idealnie.
 Wstałam z fotela i skierowałam się do przedpokoju. Oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce na piersi.
 -Gdzie byłeś? Tylko nie używaj słów koledzy, chodzić, tu i tam.
 Starałam się sprawiać wrażenie wściekłej i niebezpiecznej.
 -Szlajałem się po mieście ze znajomymi- odparł.
 Powiedział to takim tonem, jakbym była nie wartą najmniejszej uwagi małą mrówką, którą najlepiej byłby zdeptać, ale żal na to czasu i energii.
 -To daj znać, kiedy będę ważniejsza od twoich kolegów!- krzyknęłam urażona.
 -Nie odzywaj się tak do mnie- uciął.
 -Idź lepiej ogarnąć ten chlew na górze- poradziłam.
 -Nie rozkazuj mi!
 -Jungkook… co się z tobą dzieje? Jak się do mnie zwracasz?
 Udało mi się opanować ton głosu. Nie wierzyłam własnym uszom. Byłam dotknięta do żywego. Jeszcze nigdy nie odezwał się do mnie w ten sposób. Nie odpowiedział. Odwiesił kurtkę i skierował się w głąb korytarza.
 -Gdzie byłeś?- powtórzyłam pytanie. Nie usłyszałam odpowiedzi.- Idź ogarnąć pokój przed wyjazdem. Nie mogę już patrzeć na ciebie i twój syf- parsknęłam.
 Jungkook gwałtownie się odwrócił i nagle poczułam piekący ból na policzku.
 Czy on mnie właśnie uderzył?
 Spojrzałam za nim oszołomiona. Odwrócił się i odszedł. Nawet mnie nie przeprosił.
 Wskoczyłam w baleriny i wybiegłam z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.

Potem spojrzałem w stronę okna i wszystko było wypełnione szarością
Szare miasta, szare budynki, szare drogi, szary deszcz
Wszystko na tym świecie zwolniło


[…]

Mogę wyraźnie usłyszeć dźwięk uderzania deszczu o ziemię
Uśmiecham się, to jest najlepsza melodia w tle
Jak opętany człowiek, zaczynam nucić
Zastanawiam się, która jest godzina

[…]

Budzę się i gdy odczuwam ból spoglądam przez okno
Tak jakby wiedział, jak moje ciało się czuje, deszcz skapuje z nieba
Gdy wpatruję się w krople deszczu zbierające się na oknie, czuję je
Łzy spływają w dół głębin mojego serca
Wraz z tym dziwnym uczuciem, wyglądam na zewnątrz i to wygląda jak moja sytuacja
Deszcz, który skapuje jak melodia, sprawia, że wszystko wydaję się być Andante
Szykuję się i wychodzę, otwieram parasolkę, która była pomarszczona jak moja twarz
Gdy spacerowałem, chwila, w której usłyszałem deszcz
Zastanawiałem się, dla kogo ten deszcz pada
Dźwięk, który uderzał w samotny, szary asfalt
Spaceruję powoli

Gęsta barwa deszczowego dnia w Seoulu
Ciągle nie mogę zmrużyć oka, gdy marnieję z każdym dniem
Deszcz przestał padać i odbijam się w kałuży
Widzę, że dziś wyglądam nieco bardziej marnie

Nawet gdy deszcz przestanie padać, gdy chmury znikną z nieba
Stoję tutaj, ciągle taki sam
Bez żadnego słowa, przyglądając się światu
Tutaj, niezbyt piękny ja, spoglądam na siebie
W tym deszczu, W tym deszczu

1 komentarz:

  1. ale fajne no ssssuuuuppppeeeerrrrr i jeszcze raz super TWOJA TUSKA

    OdpowiedzUsuń